czwartek, 6 października 2011

Coper Canion- miedziany kanion.

Dzisiaj zbudziliśmy się wcześnie,tak jak pisałam padliśmy wczoraj na dwanaście godzin snu.
Zrobiliśmy sobie partyzanckie śniadanie ;)) -(po jednej bułce,z serem żółtym,pomidory,sardynki ;))  ) i o 9tej wyruszyliśmy.
Pojechaliśmy zobaczyć jak żyją Indianie  Tarahumara i oczywiście naturę w Miedzianym Kanionie.  Indianie Tarahumara - rdzenni mieszkańcy tych gór.
Przyroda nam się bardzo podobała,widoki przepiękne,ale do jednego mamy zastrzeżenie- za każdym razem jak jedziemy na tego typu wycieczkę- stwierdzamy,ze nie chcemy w ten sposób oglądać ludzi-rdzennych mieszkańców jakiegoś regionu. Ja się czuję bardzo skrępowana,chciałabym porobić wiecej zdjęć,ale nie potrafię.Czuję się jak chodząca skaqrbonka ;))
wiem,że to jest czasem jeden ze sposobów na zarabianie pieniędzy na życie przez tych ludzi,ale chciałbym to zrobić w inny sposób. Chciałabym mieć z nimi kontakt,rozmowę,a nie byc postrzegana tylko przez pryzmat pieniędzy.
Przyjeżdżając w każdym miejscu byli  Indianie próbujący sprzedać swoje wyroby. Miki szalał,ja porobiłam trochę zdjęć,kupiliśmy drobne pamiątki. Najchętniej bym zwiedziła sobie te miejsca sama z Pablem i Mi - na piechotę lub na rowerach. Lubię naturę bardziej niż miasta,chociaż nie moge się doczekac zwiedzania Mexico  CIty. 
 Na  końcu  wycieczki obejrzeliśmy jezioro
Lago de Arareko i tam było pięknie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz