czwartek, 6 października 2011

Chihuahua-Pacific train. Przystanek w Creel.

P. spal całą noc jak przysłowiowy zając na miedzy,budząc się co chwila i sprawdzając zegarek.
Nie wzięliśmy celowo telefonu komórkowego (bo po co),ale nie pomyśleliśmy,że przyda nam się jako budzik ;))
A pobudka była zaplanowana na 4tą rano.
P.zbudził się przed zamówionym budzeniem pana portiera ;))
Obładowani jak nawet chyba nie wielbłądy ( a taka byłam z siebie dumna,że wzięłam minimum ubrań i że się tak fajnie spakowałam)-wyruszyliśmy.
Poszliśmy żwawym marszem na dworzec , w celu spalenia kalorii pobranych poprzedniego dnia z pizzy ;))
Miasto o 5tej nad ranem -martwe. Żywej duszy....
Tylko czasem przejeżdżała jakaś taksówka lub huczące samochody.
Wygląd miasta trochę mi przypominał te  amerykańskie,takie westernowe :))
Dotarliśmy na dworzec,P. potwierdza rezerwację, a pan nas wyprowadza z błędu,że nie jest czwartek tylko środa. Zapomnieliśmy o zmianie czasu i myśleliśmy,że jest czwartek. Hurrrraaaa mamy jeden dzień dodatkowy ;))).
Zdecydowaliśmy się kupić bilet na całą widowiskową trasę, z przystankiem w Creel.

Widoki mijane za oknem niesamowite.
Małe biedne miasteczka,ludzie machający nam przy torach, w zasadzie to albo Indinie albo kowboje,jak juz wjechaliśmy w góry - strumyki,polany,dziko pasące się konie,niesamowita przyroda.
Pociąg ma jeden wagon restaracyjny i dwa dla pasażerów.
Każdy z wagonów ma po bokach punkty widokowe,z których można obserwować piękne widoki. 
Ostatni wagon z tyłu ma mały tarasik,gdzie można sobie stanąć.
Nam się razem udaje,za drugim podejście pan strażnik,a w zasadzie policjant mnie cofa :((
Apropos pana strażnika-policjanta-jest to raczej policja,noszą karabiny maszynowe jakie widziałam tylko na filmach ;))
Zatrzymujemy się w sennej miejscowości Creel,gdzie na dworcu kolejowym ''oblepiają '' nas miejscowi z propozycjami noclegu i wycieczek do kanikonu.
Korzxystamy z oferty przystojnego Indianina,zatrzymujemy się u niego na noc i będziemy jechać z nim na wycieczkę do Koper Kanionu.

Robimy spacer po miasteczku-jest senne,jesteśmy jednymi z niewielu mijanych turystów.Sklepy z pamiątkami i mnóstwo dzieciaków wracających ze szkoły.
Jemy obiad,kupujemy wodę i kilka przekąsek i idziemy do pokoju,bo słońce jest tak mocne,że mamy dość.
W pokoju zasypiamy na dobre,chyba ciągle mamy jetlack,bo śpimy do rana.
NARESZCIE SIĘ CZUJĘ SIĘ WYPANA ;)))
Dzisiaj wycieczka do Kanionu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz