Zaczęla pracowac z nami rok temu.
Spokojna, sluchajaca z uwagą -dla mnie osoby nie stad - jakże doceniam taką postawę.
Przyjacielska, z angielską cierpliwoscia do nieznośnych, z życzliwym usmiechem do niegrzecznych, z pomocą i zainteresowaniem do wielu.
Słuchająca uważnie,co jest rzadkie w tych szybkich,zabieganych czasach,dobra,lagodna i darzona ogromna sympatią przeze mnie.....
W zeszlym tygodniu znalazla swoja 4 letnia córeczkę martwą w łóżku.
Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić,co można czuć.
Nawet nie chcę pomyśleć jak to może w środku boleć.
Myślę( nauczona ¶ównież przykrym doświadczeniem śmierci),że można czuć tak,jakby się duszy nie miało,jakby w niczego środku nie było, nic nie było,żadnego drgania, niczego....
I będąc matką ból ten się tylko zwielokrotnia...
Myśli nie dają spokoju jak uporczywa,za uchem brzeczaca mucha...
Jak natręctwo ,co nie ustaje i nie chce odejść.....
Bo dziecko się kocha tak,że ,wraz jego pojawieniem się- cześć Ciebie jest zabierana.
W taki niewytłumaczalny słowami sposób.
Jak umiera dziecko,to pewnie ta cześć Ciebie umiera,a nawet
więcej Ciebie niż tylko ta część...
Obezwładnia Cię niemoc na czas jakiś lub do życia końca....
W takich momentach chcę smakowac ulotność każdej minuty,każdej jednej chwili z synkiem moim...
Bo wiem,tak mocno to wiem,ze jutro może być nigdy......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz