piątek, 25 września 2009

 TELERANEK,5-10-15 I TAKIE TAM........CZYLI PRZY SPODZIEWANYM DZIECKU-WSPOMINKI DZIECIĘCEGO ŚWIATA......

Parę ostatnich miło przeprowadzonych rozmów i filmów przypomniało mi lata osiemdziesiąte i początki lat dziewiedziesiątych i nawet deszcz za oknem nie jest w stanie zniweczyć stanu blogiego duszy mej.A wspomnienia krystalizują się,głowa wypelniona nimi;myśli krążą wokół dziecięcych poczynań,popełnień i wyczynów.....Wspominam czasy,gdy:graliśmy do późnych godzin wieczornych
w podchody,gdzie z zapałem układalo się jak najtrudniejsze wskazówki dla drużyny przeciwnej, w chowanego na blokowiskowym,niewykończ onym podwórku,gdzie przed klatką na niewykończonym chodniku,przy trzepaku i prowizorycznie zrobionej ławce,wiedzieliśmy,gdzie są najlepsze kryjówki,wołałam z parteru-do czwartego piętra-do ukochanej babuni,żeby kanapkę zrzuciła z masłem i cukrem ,pędziło się najpierw na wspomaganych dwoma małymi,potem na na dwukołowych pelikankach z prędkością wiatru ,gdzie żwir pod kolanem prowadzi pewnie do dziś swój byt,zegarek elektronik z melodyjkami-prezent od chrzestnej z okazji I Komunii Świętej,czeszki,"l ambadówy",getry z laykry,relaksy,waciane,or talionowe spodnie na sanki i nartki,kawałek języka zostawionego na -18 Celcjuszowej klamce klatkowej,było się Apaczami i 7-mio szwowa blizna na czole do dziś przypomina mi mą niepokorność dziecięcą,mundurki z tarczą naszytą na ramieniu,przypalone mleko rozdawane na dużej przerwie,grało się w gumę,klasy i pokazywało się możliwości kręcenia każdą cząścią ciala przy pomocy Hula-Hopa,chowało się po kieszeniach razem ze skarbami różnego gatunku- pomarańczowe paluchy od Visolvitu,paluchy oblepione od cukrowej waty,popijając potem smak w/w oranżadą z woreczków-żółtą jak słońce,albo wodą z sokiem w upalny dzień podaną przez panią obsługującą saturator,potem sięgało się po Donalda,w późniejszym czasie gumę Turbo.
Pamiętam wyprawy do niedostępnego świata PEWEXU,gdzie marzyliśmy o czekoladach,napojach w puszce i lalkach Barbie oraz wszystkich innych rzeczach z zagranicy......

A miałam tylko o goździkach z zadowoleniem wręczanych razem z paczką kawy i rajstopami-naszym Mamom i Babciom.....Kwiaciarni chcę poszukać tutaj....Goździki kupię.....

Pojazd Mikołaja-Filipa ;-))))

Synu!!!!
Masz już swój pojazd :-))))).Czekamy na Ciebie........


czwartek, 24 września 2009

Ostatnie chwile brzuchacza.....





Jedziemy w góry.......
                                      Pochodzić trochę.Ja się bardzo chcę zmęczyć.
                                      Chcę też kilka zdjęć.Zdaję sobie sprawę z ulotności ciąży. i chcę zatrzymać w pamięci obrazy.A nie doskwiera mi nic z typowych dolegliwości ciężarówek *(no,może poza paskudna zgagą w ostatnim czasie dość częstą)*-nie puchną mi nogi,ciało nie nosi śladu rozstępów,nie łupie w plecach.Tylko się kulam i chodzę jak kaczuszka ;-)))),ale to śmieszy mnie niż jakoś doskwiera,więc chcę chodzić.Robimy fotki,oglądamy przyrodę wokół nas....Zamyślamy się,jak to będzie zabierać maluszka w góry i na tego typu wyprawy......

Piękne widoki,przyroda jakby chce dać mi te początki przepięknej jesieni w prezencie.Dziękuję za to.......

Zbieramy się z żalem.......
Ale i z radością i wyczekiwaniem na kolejne tego dnia-koncert Arki Noego.
Koncert pyszny,pełno dzieciaków i uniesienie jakieś większe łapie.Dzieci się cieszą niemożliwie,śpiewają.Mikołaj tańczy w brzuchu,jakby wiedział,że to i z myślą o nim......

środa, 16 września 2009

Dzień pełen emocji........







Niedziela 13/09/2009. EPIC BLAST '09.

Pobudka o 6tej.......
Wielkie przygotowania kanapek/herbaty/-energetyków,czyli -batonów/bananów/czekoladek...
Pakowanie ubrań, roweru,części do roweru.Ja jedynie martwię sie o aparat i RENIE na zgagę :-))))
Jedziemy........Pogoda zapowiada się obiecująco.Na miejscu jesteśmy chwile po 9-tej.Tam już kilkudziesięciu zapaleńców.Duża część z Irlandii Północnej.Ustawia się kolejka po numery do startu.My również idziemy po jeden z nich.Pablo dostaje nr 55.Fajny numer,wiem,że będzie szczęśliwy.Chwila później przyjeżdżają Michał z Martą *(kolega,z którym Pablo dzieli pasję zjazdów na rowerze )* I lekko nerwowa atmosfera w powietrzu,chłopcy się denerwują.Pierwsze zawody Pabla,więc się nie dziwię.

Zawodników było w sumie 270.Startowali chłopcy po 10 w jednym zjeździe.
W pierwszym zjeździe Pablo był 4-ty.
Były dwa zjazdy konkursowe,jeden towarzyski.Końcowy wynik-Pablo był 89  na 270 
startujących.Gratulacje!!!
Atmosfera była super,chłopcy zadowoleni. W powietrzu unosił się zapach zdenerwowania zawodników i napoi energetycznych,które rozdawali chłopakom.Na koniec,po zawodach była herbata i zjedzenie ciasta oraz słodyczy *(wiadomo-energia :-))) )*
Z niecierpliwością czekamy na następne zawody....... 







sobota, 12 września 2009

Dla Nas,dla nich.........






Sobota 12/09/2009.
Pogoda przez cały tydzień totalnie nie- irlandzka.Słońce z przez cały dzień, cieplutko-nie ma deszczu,człowiek ma energię i chęci do życia ;-)))
Aż nie mogę uwierzyć,że taka jest tu na wyspie,ale głowie cały czas lista zadań-co jeszcze kupić dla Mikołaja-Filipa,co mam do załatwienia przed porodem,jak się spakować,jak przygotować,żeby było dobrze,a jednocześnie myśl,że miał być relaks i wyciszenie.Więc znów przez ta plątaninę myśli-mętlik.Mętlik w głowie........


Więc zabieram samochód i Pabla i jedziemy nad jezioro,żeby trochę sie wyciszyć.
I jesteśmy-jest jezioro,cisza,kilka osób,które tak jak my -uciekły poza gwar miasta.
Relaksujemy się.........Tego mi było trzeba.....Uporządkowałam myśli,posegregowałam priorytety na następne kilka miesięcy.....Cisza jeziora okazała się być zbawienna na mój stan.....

środa, 9 września 2009





WRZESIEŃ 2009.
No i zaczęło się............
Zastanawiałam się jak tu utrwalić to wszystko;pamiętnik dla syna zaczęty,ale co ze zdjęciami,z którymi trzeba "biegać"do fotografa???.W tym momencie moja systematyczność zawsze idzie na spacer.Więc jak to zrobić,żeby utrwalić....?????
Przygotowania do przyjęcia Mikołaja-Filipa już dawno były zaczęte,ale wczoraj był jakiś taki wyjątkowy wieczór-złożyłam do końca ubranka i Pablo stwierdził,że to wieczór na złożenie łóżeczka i wzięłam aparat do ręki i rozmawialiśmy o blogu,ja nie mogłam spać,wstałam .........tak się zaczęło.